Niespiesznie oglądając: W.S. Merwin – portret artysty.

Merwin_Imiepowietrza_500pcxBardzo czekałam na tę premierę i  gdy w czerwcu zeszłego roku nakładem Wydawnictwa ZNAK ukazał się pierwszy w Polsce tom poezji W.S. Marwina „Imię powietrza”, przekonałam się, że moje przeczucia okazały się trafne.  Na zaledwie 130 stronach zebrane zostały wiersze z rożnych tomów i okresów życia poety. Choć nie jest to poezja, która idealnie pasuje do moich czytelniczych „wymagań” (o których pisałam już w kilku notkach), to bardzo mnie porusza.

Wczoraj miałam szczęście natrafić na piękny film o Merwinie na TVP Kultura, niestety o dość nieprzychylnej porze. Jest dostępny też w sieci . Warto  poświęcić mu czas i uwagę – polecam:

W.S. Mervin, Imię powietrza, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2013

[źródło obrazka: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3777,Imie-powietrza#materials ]

Rok 2013 i numer jeden: „Traktat o łuskaniu fasoli”

Nie trzeba przeprowadzać dogłębnej analizy, by stwierdzić, że blogowo podsumowując 2013 rok wypada on (w przypadku mojego bloga) dosyć blado. Na szczęście dla mnie samej jednak, pod względem czytelniczym rok ten okazał się bogatszy prawie dwukrotnie od poprzedniego pod względem liczby przeczytanych książek i jest to wynik 27 pozycji. Niestety (a może „stety”) niewielki tylko procent z nich trafił w postaci omówienia na elektroniczne strony „niespiesznie”.

Mysliwski_Traktat_zNike Gdybym miała wyłonić mojego prywatnego zwycięzcę w kategorii najlepsza przeczytana książka roku 2013, byłby to bezapelacyjnie: „Traktat o łuskaniu fasoli” Wiesława Myśliwskiego. Niesamowitość tej książki polega moim zdaniem na tym, że jest to jedna z niewielu książek, do których można powracać przez całe życie. Sięgając po nią czytelnik w różnym wieku i bardzo różnym bagażem doświadczeń znajdzie gdzieś swoją historię. Przypuszczam, że czytając ją ponownie za kilka lat odnajdę w niej już nowe sensy, dostrzegę inne historie, które w danym momencie będą dla mnie ważne.

W późnojesienny wieczór do domu położonego w małej letniskowej miejscowości trafia nieznajomy, by kupić trochę fasoli. Tak zaczyna się historia – monolog właściciela domu, dla którego opowieść o fasoli i jej łuskaniu staje się początkiem opowieści o swym życiu. Przytaczając swoją historię dokonuje niejako bilansu, podsumowania tego co przeżył. Jednak to, tylko bardzo pobieżny i uproszony obraz tego, co dzieje się w książce. Traktat Myśliwskiego, to głęboka i metaforyczna opowieść o ludzkim losie, roli przeznaczenia i przypadku ale również o wierze, sztuce, pasji, a także naszej roli wobec innych ludzi i zwierząt. To wielowymiarowa i wielowątkowa rozprawa, w której autor, również człowiek dojrzały, z ogromnym życiowym doświadczeniem, powraca wciąż do fundamentalnych, „podstawowych” pytań dręczących ludzkość. Jednak nie daje nam, czytającym na nie odpowiedzi. Przeciwnie, konfrontuje nas z nimi, wskazuje, że wiele z nich nie ma jednoznacznych, prostych rozwiązań.

Mistrzostwo tej książki to również jej język, jest pięknie napisana. Autor z dużym wyczuciem i delikatnością przeprowadza czytelnika przez meandry opowieści dojrzałego człowieka. Zręcznie przeplata wydarzenia, który miały miejsce w rożnych okresach życia bohatera, jednak nie mamy poczucia zagubienia, a jedynie niedosyt „słuchania” dalszej części tych historii. Z pozoru prosty język powoduje to, iż proza ta ma szansę dotrzeć do młodego czytelnika, bez obawy, że zniechęci się on do lektury. Przychylne słowo należy się również Wydawnictwu Znak, za dobre wydanie książki, a szczególnie za pięknie dobraną szatę graficzną – przejrzysty tekst i nastrojowe zdjęcie na okładce (czytałam egzemplarz biblioteczny, w twardej oprawie, bez obwoluty).

Wiesław Myśliwski stworzył piękną książkę, prawdziwe arcydzieło. Na pewno znajdzie swoje miejsce na mojej półce, a ja postaram się sięgnąć po nią za jakiś czas. Zazdroszczę wszystkim tym, którzy jej lekturę mają jeszcze przed sobą.

Traktat o łuskaniu fasoli, Wiesław Myśliwski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2006

[źródło zdjęcia: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,680,Traktat-o-luskaniu-fasoli ]

Dziwne drobne przedmioty.

lars-gustafsson-dziwne-drobne-przedmioty

  Lecz gdy się milczy, milczy, milczy/ to apetyt rośnie wilczy/ na poezję, co być może drzemie w nas (…)*

 Nie wiem, czy to milczenie blogowe, czy może jesienna wewnętrzna aura, znów potrzebowałam poezji, szukałam słów. Przewietrzyłam półkę z tomikami, odwołam się do klasyków polskich i zagranicznych ale to ciągle było nie to. Słowa nieprzyjemnie chrzęściły, stawiały opór zacinając się w myślach. Przypominałam sobie jednak, ze kiedyś, szperając na stronie ZNAK-u natrafiłam na zapowiedź tomiku skandynawskiego poety, tak natknęłam się na tom Larsa Gustafssona Dziwne drobne przedmioty.

Nie znałam postaci Gustafssona, dokładniej przybliża ją we wstępie Marta Rey-Radlińska charakteryzując go jako wszechstronnego artystę i kontrowersyjną postać nie tylko szwedzkiej lecz także międzynarodowej sceny kulturalnej i politycznej (odsyłam do wstępu książki). To urodzony w 1936 roku poeta, powieściopisarz, uczony, eseista, bloger, rzeźbiarz i malarz, laureat wielu nagród. Kilka z jego książek zostało przetłumaczonych na język polski, m.in.: Wełna (1977), Święto rodzinne (1981), Śmierć pszczelarza (1982). Jednak dopiero w 2012 roku została wydana jego poezja, fantastycznie przetłumaczona i wybrana do tomiku przez Zbigniewa Kruszyńskiego.

Dlaczego zachwyciła mnie poezja Gustafssona? Lub raczej czym mnie zachwyciła? Jak pisałam we wcześniej notce, jestem bardzo wybrednym czytelnikiem poezji. Unikam długich rymowanych form, rozbudowanych metafor, szukam lekkości, niedopowiedzeń, przestrzeni. Szukam prostoty, szczerości, innego spojrzenia na to, co wydaje się codzienne i zwykłe. To kwintesencja wierszy zawartych w książce Dziwne drobne przedmioty. Sam autor próbując zmierzyć się z określeniem swojego poetyckiego stylu pisze: „Tutaj chodzi raczej o namiętność prawdy (…). A także przekonanie, że dokładna obserwacja świata ma dla poetyki podstawowe znaczenie.” (s.78).

Wiatr wertuje książki**

Późne lato, pora
pasująca do mojego wieku.
te powolne, rzekłbyś, cierpliwe fale
z wahaniem
chowają się
w małych ciemnych dziurach
pod kamieniami na brzegu.
Najlepiej
wybierać wodę z łódek,
gdy naprawdę już trzeba.
To prosta mądrość.
Nie całkiem różna od tej:
czytać przeszłość,
niegotowy tekst,
tylko gdy naprawdę już trzeba.

W pewien sposób charakter tej poezji jest bliski twórczości również bardzo lubianej przez mnie Wisławy Szymborskiej. Podobno to właśnie jej zachwyt nad wierszami Gustafssona, z którym spotkała się w trakcie Festiwalu im. Czesława Miłosza w Krakowie w 2011 roku, „przyśpieszył” wydanie tego tomiku. W posłowiu sam autor również przybliża historię spotkań z Czesławem Miłoszem i Zbigniewem Herbertem. A propos zaś Zbigniewa Herberta, może ktoś zmierzy się z wyzwaniem (informacja ze strony Fundacji im. Zbigniewa Herberta):

grafika konkursowa ZH

Nie tylko na jesień, zdecydowanie zachęcam do spotkania z poezją Larsa Gustafssona, to wielka przygoda poetycka z „drobną” codziennością.

* Jonasz Kofta, Song o ciszy

** Lars Gustafsson, Dziwne drobne przedmioty, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2012 (wiersz ze strony 68)

Intryga małżeńska

Eugenides_Intrygamalzenska_500pcxIntryga małżeńska była jedną z tych książek, które po pierwszym „spotkaniu”, kilku przedpremierowo przedrukowanych stronach w Przekroju wzbudziła, moje zainteresowanie. Po pierwsze, za sprawą osoby autora – na podstawie poprzedniej książki Jeffreya Eugenidesa Przekleństwa niewinności Sofia Coppola nakręciła, pod tym samym tytułem, jeden z moich ulubionych filmów z niesamowitą muzyką zespołu Air. Po drugie, akcja powieści nierozerwalnie splata się z literaturą, według okładkowej zapowiedzi Sylwii Chutnik „to właśnie literatura prowadzi bohaterów (…)”. Wreszcie, po trzecie, to moja osobista słabość do opowieści snujących się wokół amerykańskich kampusów i studenckiego życia.

Przyznaję, że początkowe trzydzieści stron czytałam z pewnym zawodem, wręcz irytacją. Lecz po nieco trudnym początku książka wciągnęła mnie bez reszty. Bohaterów powieści, czyli Madeleine, Leonarda i Mitchella poznajemy w dość trudnym i specyficznym momencie życia. Właśnie kończą college, jest początek lat osiemdziesiątych i rozpoczyna się ich dorosłe, „prawdziwe” życie. Mają po dwadzieścia kilka lat, mierzą się ze sobą, z pierwszymi poważnymi wyborami, Ameryce po rewolucji seksualnej. Konfrontują wiedzę i pasje (głównie książkowe – od odwołań literackich i cytatów huczy, aż miło 🙂 ) z rzeczywistością. „Ona jest piękną buntowniczką, która odcina się od rodziny i poszukuje spełnienia w miłości. Oni pragną spełnić się dla Madeleine. Leonard to uosobienie szaleństwa, niepokorny geniusz. Mitchella pociągają religie Indii i kultura Europy – wyjeżdża tam w poszukiwaniu sensu istnienia.”* Eugenides ze sporą zręcznością wciąga czytelnika w wielowątkowy świat bohaterów i budujących się pomiędzy nimi więzi.

Być może najprostszym rozwiązaniem jest zakwalifikowanie tej książki, do tych, z gatunku „o miłości”. Tym bardziej, że w wielu miejscach autor przywołuje i przeplata tekst „Fragmentami dyskursu miłosnego” Rolanda Barhesa. Jednak dla mnie, ta klasyfikacja jest nieco zbyt jednoznaczna. Jest to przede wszystkim książka o dojrzewaniu, poszukiwaniu siebie i konfrontacji marzeń z rzeczywistością. To bardzo dobra i wciągająca pozycja z równie ciekawym jak ona zakończeniem. Dla wciąż poszukujących – lektura obowiązkowa, szczerze polecam 🙂

Jeffrey Eugenides, Intryga małżeńska, Wydawnictwo Znak, Kraków 2013

* cytat pochodzi z notki o książce wydawnictwa Znak, źródło tu.

Drzwi do piekła

 Potrzebowałam trochę czasu, żeby napisać o książce Drzwi do piekła Marii Nurowskiej. To pierwsza książka jej autorstwa, którą przeczytałam. Według opisu z tyłu okładki jest to ponoć najmocniejsza ze wszystkich przez nią napisanych. Nie mam porównania z poprzednimi, ta jednak na pewno zrobiła na mnie mocne wrażenie. Być może dlatego musiał upłynąć ponad tydzień od jej przeczytania bym mogła spokojnie zastanowić się nad tą lekturą.

Drzwi do piekła to historia czterdziestoletniej pisarki Darii Tarnowskiej, która trafia do kobiecego więzienia za zabójstwo męża – Edwarda. Wyrok to 12 lat odsiadki. Powoli wchodzimy wraz z główną bohaterką w więzienny świat. Przekraczamy tytułowe drzwi do piekła. Za nimi odnajdujemy nie tylko inferno życia w zamknięciu ale również prywatne piekło Darii i odsiadujących swe wyroki kobiet. Książka wciąga czytelnika, gdyż Nurowska stworzyła ciekawą, dobrze napisaną historię. Próżno szukać tu podziału na rozdziały, części lub tomy. Niczym ciasno spleciony warkocz przeplatają się ze sobą pasma kilku opowieści: więziennego życia, przeszłości Darii i jej trudnego związku z Edwardem, relacji – graniczącej z fascynacją – Darii z jej wychowawczynią w więzieniu. Autorka pozostawia jednak czytelnika z poczuciem nadziei. Więzienie było dla Darii trudnym doświadczeniem ale z drugiej strony stało się swego rodzaju czyśćcem, w którym znalazła się bliżej odnalezienia samej siebie po piekle trudnego małżeństwa.

Pojawia się też zawodowy wątek – Daria w więzieniu pracuje jako opiekun więziennej biblioteczki.

Książka wciąga, jest dobrze napisana ale jednak trudno mi jednoznacznie się nią zachwycić, wyczuwam tą delikatną fałszywą nutę w całej opowieści ale może tym razem to tylko niewprawne ucho słuchacza …?

Maria Nurowska, Drzwi do piekła, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012