Lecz gdy się milczy, milczy, milczy/ to apetyt rośnie wilczy/ na poezję, co być może drzemie w nas (…)*
Nie wiem, czy to milczenie blogowe, czy może jesienna wewnętrzna aura, znów potrzebowałam poezji, szukałam słów. Przewietrzyłam półkę z tomikami, odwołam się do klasyków polskich i zagranicznych ale to ciągle było nie to. Słowa nieprzyjemnie chrzęściły, stawiały opór zacinając się w myślach. Przypominałam sobie jednak, ze kiedyś, szperając na stronie ZNAK-u natrafiłam na zapowiedź tomiku skandynawskiego poety, tak natknęłam się na tom Larsa Gustafssona Dziwne drobne przedmioty.
Nie znałam postaci Gustafssona, dokładniej przybliża ją we wstępie Marta Rey-Radlińska charakteryzując go jako wszechstronnego artystę i kontrowersyjną postać nie tylko szwedzkiej lecz także międzynarodowej sceny kulturalnej i politycznej (odsyłam do wstępu książki). To urodzony w 1936 roku poeta, powieściopisarz, uczony, eseista, bloger, rzeźbiarz i malarz, laureat wielu nagród. Kilka z jego książek zostało przetłumaczonych na język polski, m.in.: Wełna (1977), Święto rodzinne (1981), Śmierć pszczelarza (1982). Jednak dopiero w 2012 roku została wydana jego poezja, fantastycznie przetłumaczona i wybrana do tomiku przez Zbigniewa Kruszyńskiego.
Dlaczego zachwyciła mnie poezja Gustafssona? Lub raczej czym mnie zachwyciła? Jak pisałam we wcześniej notce, jestem bardzo wybrednym czytelnikiem poezji. Unikam długich rymowanych form, rozbudowanych metafor, szukam lekkości, niedopowiedzeń, przestrzeni. Szukam prostoty, szczerości, innego spojrzenia na to, co wydaje się codzienne i zwykłe. To kwintesencja wierszy zawartych w książce Dziwne drobne przedmioty. Sam autor próbując zmierzyć się z określeniem swojego poetyckiego stylu pisze: „Tutaj chodzi raczej o namiętność prawdy (…). A także przekonanie, że dokładna obserwacja świata ma dla poetyki podstawowe znaczenie.” (s.78).
Wiatr wertuje książki**
Późne lato, pora
pasująca do mojego wieku.
te powolne, rzekłbyś, cierpliwe fale
z wahaniem
chowają się
w małych ciemnych dziurach
pod kamieniami na brzegu.
Najlepiej
wybierać wodę z łódek,
gdy naprawdę już trzeba.
To prosta mądrość.
Nie całkiem różna od tej:
czytać przeszłość,
niegotowy tekst,
tylko gdy naprawdę już trzeba.
W pewien sposób charakter tej poezji jest bliski twórczości również bardzo lubianej przez mnie Wisławy Szymborskiej. Podobno to właśnie jej zachwyt nad wierszami Gustafssona, z którym spotkała się w trakcie Festiwalu im. Czesława Miłosza w Krakowie w 2011 roku, „przyśpieszył” wydanie tego tomiku. W posłowiu sam autor również przybliża historię spotkań z Czesławem Miłoszem i Zbigniewem Herbertem. A propos zaś Zbigniewa Herberta, może ktoś zmierzy się z wyzwaniem (informacja ze strony Fundacji im. Zbigniewa Herberta):
Nie tylko na jesień, zdecydowanie zachęcam do spotkania z poezją Larsa Gustafssona, to wielka przygoda poetycka z „drobną” codziennością.
* Jonasz Kofta, Song o ciszy
** Lars Gustafsson, Dziwne drobne przedmioty, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2012 (wiersz ze strony 68)